Czasami wystarczy znaleźć się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze aby twoje życie wywróciło się do góry nogami. Jednak może ta zmiana wyjdzie nam na dobre ? Może dzięki temu poznamy osoby, które będą każdego dnia sprawiać, że uśmiech zagości na naszej twarzy?

piątek, 2 listopada 2012

Chapter 1

''To nasze wybory ukazują nasze wnętrze.''


*Harry*
Słowa, których żaden człowiek nie chce usłyszeć, słowa które ranią bardziej niż noże, szczególnie kiedy wcale nie powinieneś ich otrzymać. Te słowa tworzą rany, których nie da się zalepić.
- Harry, Harry- przed moimi oczami pojawił się mój adwokat.
- Tak?- zapytałem obojętnym tonem.
Jedynym wyjściem byłby świadek, który zaprzeczyłby temu przebiegu zdarzeń. Tyle, że tam nie było nikogo oprócz mnie. Albo po prostu nikt nie chce tam być. Bo po co brać na głowę czyjś problem? Najważniejsze, żebyś to ty nie miał żadnego problemu.
- Wydano wyrok i musi zdarzyć się cud, żeby cię uratować.
Kolejne słowa jak żyletki. Ukłucie bólu, smutek, niechęć. Wstałem z krzesła, które nagle zaczęło parzyć, tak jak wszystko i wszyscy. Udałem się za moim prawnikiem, w asyście kilku ochroniarzy. Nie wyrywałem się, nie potrzebowałem więcej kłopotów.

*Torrey*
- Tak niewiele brakowało. Mogliśmy wpaść, przez twoją niezdarność- głos Matta roznosił się po całym pokoju.
- Nie wpadliśmy. Nie roztrząsaj już tej sprawy - odpowiedziałam mu
- Zawsze te same szczeniackie odpowiedzi, kiedyś wpadniemy i będzie to tylko twoja wina.
- To przecież nie moja wina, że on się tam pojawił, więc się zamknij.
Nie bałam się go. Wiedziałam, że beze mnie nic nie zrobi. Był jak dziecko, któremu trzeba pomóc wstać. Nie liczyli się dla niego ludzie, miał ich głęboko i daleko. Dlatego sobie nie radził, emocje go rozsadzały, trochę jak wulkan który nie usnął. Po jakimś czasie, po prostu się do tego przyzwyczajasz. Nie ma nic dziwnego, w jego zachowaniu, kiedy go poznasz. Nie radzi sobie z własnym sumieniem. To po prostu człowiek z mnóstwem problemów i tajemnic.
- Jeszcze pożałujesz, tego jak mnie traktujesz- krzyknął ze złością.
Podszedł do mnie szybkim krokiem i wymierzył cios w policzek.
- Wiesz, że mnie to nie bawi- powiedziałam i odeszłam do ukradzionych rzeczy.
Zabrałam się za dzielenie ich na równe działki. Tylko Matt dostał więcej.
Widziałam wzrok reszty, podziwiali mnie. Podziwiali mnie za odporność na zachowanie Matta. Za odwagę, w jaką uzbrajam się każdego dnia. Oni, nie potrafiliby zachowywać się tak jak ja. Najprościej w świecie boją się go, są jak pieski wystawowe, robią to co się im każe. Ja umiem się postawić.
 Wolnym krokiem poszłam do łazienki na końcu korytarza trzymając w ręku farbę do włosów. Musiałam zrobić to samo, co po każdej akcji, zmienić barwę włosów. Zdecydowałam się na kolor kasztanowy. Wyglądał naturalnie. A o to tu chodzi, żeby stworzyć nowy wygląd. Wyjęłam z oczu soczewki, które trochę mnie obcierały i zobaczyłam moje bursztynowe oczy. Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedziałam że ludzie za każdym razem ludzie opisywali mnie jako inną osobę. Na przykład blondynkę z niebieskimi oczami. Oszukiwałam ich i nie czułam się z tym źle. Musiałam to robić, tak zostało zaplanowane moje życie, od początku…
 Otwarłam drzwi kamienicy i wyszłam z budynku. Udałam się w stronę parku, żeby iść w to samo miejsce co zawsze.

*Liam*
Z obitego stolika zabrałem kilka pędzli. Zdecydowałem, że do moich nowych pracodawców pójdę wcześniej. Im wcześniej pójdę, tym więcej zrobię, im więcej zrobię tym szybciej skończę i dostanę wypłatę. Potrzebowałem jej. Przecież rachunki same się nie zapłacą i jedzenie też się samo nie kupi. Cudowne dorosłe życie, tak. Po prostu raj, ale może dla kogoś kto od razu dostał pracę we wpływowej firmie. Nie każdy ma takie szczęście.
Zamknąłem mieszkanie i zacząłem schodzić na dół do piwnicy. Trzymałem tam wałki, wiaderka z farbą i różne rzeczy służące do malowania. Po drodze przywitałem się z moją krągłą sąsiadką. W piwnicy zapaliłem słabe światło i zacząłem znosić wszystkie przedmioty do furgonetki. Robiłem to jak najciszej, bo przecież nie mieszkałem tu sam, a nie każdy lubi budzić się tak wcześnie. Otworzyłem przednie drzwi mojego samochodu i wsiadłem. Po kilku próbach silnik odpalił i odjechałem spod budynku, w stronę nowych klientów.

*Harry*
Ciężko kroczyłem otoczony i trzymany przez ochroniarzy. Miałem ochotę na krzyk. Jednak nie chciałem pokazywać słabości. Nie byłem winny i nie zachowałem się jak złoczyńca. To i tak nie ma żadnego sensu. Tak czy tak pójdę do klatki. W wiadomościach mówią o mnie jak o śmieciu, któremu należy się kara śmierci.
 Mężczyźni za kratami patrzyli na mnie jak na ostatniego debila. Nie próbowałem nic zrobić w kierunku ucieczki, oni wiedzieliby co zrobić w mojej sytuacji, przez większość ich życia uciekali.  Lekko westchnąłem patrząc na dwóch starszych facetów rozmawiających w celi po mojej prawe stronie. Pomimo mojego wieku, chciałbym w tym momencie znaleźć się w ramionach matki lub babci. Obie te kobiety kochały mnie zawsze i wszędzie.
 Jeden z ochroniarzy pchnął mnie w stronę otwartej celi. Przeszedłem przez ‘drzwi’ i znalazłem się po drugiej stronie.
- Oby ci się spodobało, od teraz to twoje życie.- odezwał się jakiś głos.
Spojrzałem na piętrowe łóżko w klatce. Zaraz po tym zauważyłem mulata przyglądającego mi się.
- Cześć jestem Zayn, wygląda na to, że trochę tu posiedzisz.- odezwał się mój ‘współlokator’
- Wygląda na to, że tak… Jestem Harry- odpowiedziałem podając rękę.

*Liam*
Spokojnie malowałem przestrzenny pokój w domu moich nowych pracodawców. Włączyłem radio które ze sobą przywiozłem i cicho nuciłem ‘Cry Me A River’. Uwielbiam nucić malując. Tak bardzo przyzwyczaiłem się do specificznego zapachu farb, że go nawet nie czułem. Jednak u dziewczyny stojącej w drzwiach było chyba inaczej. Odwróciłem się do niej i uśmiechnąłem się.
- Przyniosłam ci jedzenie - odezwała się lekkim głosem.
- Nie trzeba, mam swoje - rzuciłem jej uśmiech.
- Jestem Alisha, ale wolę Al- wyciągnęła rękę, talerz oddając jakies kobiecie która przechodziła korytarzem.
- Jestem Liam- wtarłem rękę o spodnie i podałem ją Al.
- Mogę zostać popatrzeć jak malujesz? Chciałabym zobaczyć jak będziesz ozdabiać sufit- kiwnąłem głową.
Zdecydowałem, że dzisiaj zajmę się tylko sufitem, od jutra ścianami. Rodzice Ali postawili poprzeczkę wysoko, a ja dam sobie radę.

*Zayn *
Harry przeszywał mnie wzrokiem, chcąc dowiedzieć się czegoś, a ja siedziałem milcząc. Zastanawiałem się jak zacząć. Historia była długa i skomplikowana.
- No więc, to było mniej więcej tak - odezwałem się- był wieczór, nie różniący się od innych. Jak zwykle siedziałem w zadymionym pubie, czekając na nic. I tak nie miałem nic do roboty. Wolałem siedzieć tam, niż w domu gdzie wszyscy się mnie czepiali. Chcieli żebym się im podporządkował, w końcu przestał naginać prawo. Ja nie umiałem, moje życie ograniczało się do picia, palenia i.. sam zgadnij.. Zaczęło mi się nudzić, więc wstałem, zapłaciłem za to co piłem i wyszedłem na świeże powietrze. Tam zobaczyłem kolesia, on…
_________________________________________________________________
Hej, słyszałyśmy, że nie mogłyście się doczekać nowego rozdziału. Więc jest!
 Mamy nadzieję, że opowiadanie dobrze się zaczyna.
+ Robimy oficjalną listę, osób do informowania o nowych rozdziałach :) Chcesz być na liście? To po prostu napisz swój nick z twittera  lub jeśli wolisz numer gg w komentarzu.
   An&Lia
 (@AnaDziula&@Jellula)